atrament

Atrament - (łac. atramentum - czernidło) zwany pierwotnie inkaustem (łac. encaustum - podgrzane) był wyrabiany w krajach śródziemnomorskich z cieczy mątw (sepii), w innych regionach z sadzy, gumy i mieszaniny witriolu, miedzi i galasu, czyli narośli na liściu (spowodowanej nadgryzaniem go przez owady - galasówki) zawierającej kwas garbnikowy. W krajach islamskich używano dwóch rodzajów inkaustu: madadu, czyli sadzy zmieszanej z miodem lub gumą arabską, oraz hibru (galasu). Wszystkie te mieszaniny znano już w starożytności. W średniowieczu zaprzestano wykorzystywania sepii. Oprócz czarnego produkowano inkaust w innych kolorach: czerwonym (otrzymywanym m.in. z krwi pewnego gatunku ślimaka oraz mieszaniny rtęci i siarki), złotym (sproszkowane złoto, sok cytryny, woda, szafran i guma arabska), niebieskim (lapis lazuli) i białym. Przechowywano go zwykle w wydrążonym rogu bydlęcym umieszczonym przy pulpicie pisarskim lub w ozdobnych metalowych kałamarzach.

Atramenty były znane w starożytnych Chinach i Egipcie około 2 tysiące lat p.n.e. Stosowane w średniowiecznej Europie atramenty o różnym składzie chemicznym były przygotowywane według tradycyjnych recept przez ówczesnych lekarzy i aptekarzy oraz klasztornych mnichów. Używany najdawniej atrament galusowy, otrzymywany przez zmieszanie wyciągu garbników roślinnych (taniny i kwasu galusowego) z roztworem siarczanu lub chlorku żelazowego produkowany był w III wieku p.n.e. Jednak najczęstszymi składnikami atramentu były: gałązki tarniny, wino, ocet i guma. Na bazie średniowiecznych receptur powstał pierwszy, trwały i prosty w użyciu atrament. Jego wynalazcą był niemiecki producent perfum August Leonardi. Atrament posiadał niespotykane wcześniej zalety: był odporny na działanie wody, nie blaknął, nie niszczył papieru i - co równie ważne - nie tworzył skorupy na stalówce.

Stosowane współcześnie atramenty wytwarzane są przeważnie z rozpuszczalnych w wodzie lub alkoholu barwników syntetycznych. Obecnie atrament został wyparty przez różnego rodzaju tusze stosowane w długopisach.

Komentarze