S. Jadwiga Stabińska OSB ap o obrazie

Cywilizacja współczesna jest cywilizacją obrazu, wskutek czego ulega ona spłyceniu. Obraz, narzucając się sensorialności człowieka, zatrzymuje go na poziomie tej sensorialności, a raczej spycha go jak po pochylni do dwuznaczeniowej "zmysłowości", a następnie, już bez niedopowiedzeń - do seksualizmu. Czyżby tak nieuchronnie być musiało?

Człowiek jest "obrazem Boga" (por. Rdz 1, 26). Obraz jest czymś nieutracalnym nawet przez grzech. Przez grzech traci się natomiast "podobieństwo z Bogiem" (por. Rdz 1, 26). Także całe stworzenie widzialne to jakby "ślady Boga". Bądźmy szczerzy, nie trzeba być fizjonomistą, aby w twarzach ludzkich dostrzec odczłowieczający je i -  pozwólmy sobie na neologizm - "odbóstwiający" występek. Nie zamaskuje go nawet uroda fizycznej młodości. Człowiek woli często oglądać przełom Dunajca lub stada pingwinów niż swoich współbraci w człowieczeństwie.

Objawienie Boże dokonało się przez słowo: "Wiara rodzi się z tego, co się słyszy" (Rz 10, 17). Ale Słowo się wcieliło. Doskonały Obraz Boga stał się widzialnym prawzorem człowieka.

Obraz nie musi więc z konieczności oddalać od Boga; przeciwnie, powinien do Niego prowadzić. W średniowieczu, gdy większość wiernych nie znała umiejętności czytania, Kościół ewangelizował bardziej przez obraz niż przez słowo. Pamiętajmy: w katedrach nie było mikrofonów. Słowa najznakomitszych mówców docierały do słuchaczy powtarzane - czasem zniekształcane - przez osoby pośredniczące. Słowa zwykłych mówców, którzy nie zasługiwali na przekazicielów, do dalszych słuchaczy w ogóle nie docierały. Ponadto w średniowieczu nauczanie było raczej przywilejem biskupów niż prezbiterów. W katedrach wierni przyglądali się rzeźbionej, malowanej, układanej z różnobarwnych szkieł witrażowych Ewangelii i całemu Pismu świętemu. Ta tak zwana "Biblia ubogich" zasługuje na miano wielkiej sztuki. Cywilizacji średniowiecza należy się w dużym stopniu tytuł cywilizacji obrazu.

Dlaczego więc współczesny nam obraz raczej przesłania niż odsłania rzeczywistości Boże? Dzieje się tak z dwóch przyczyn. Obrazy, które "przelewają się" z mass mediów, głównie z telewizji, jakby unoszą ze sobą człowieka, nie pozwalają mu na refleksję. Ponadto obraz jakby zapomniał o swoim odniesieniu do Boga. Obraz narzuca człowiekowi przewrotną wizją zła jako dobra, a przynajmniej jako czegoś obojętnego. Człowiek mógł obnosić nagość tylko w raju, gdy był niejako ubrany w myśl Bożą. Teraz także można przedstawiać nagość, gdy w dziełach sztuki jest przyodziana ona w myśl człowieka. Natomiast nagość bez tego podwójnego okrycia upadla człowieka, odwraca go od Boga, który, chociaż jest bezcielesny, również nosi szatę: "Przywdział mrok niby zasłonę" (Ps 18, 12), "Odziany [jest] we wspaniałość i majestat, światłem okryty jest płaszczem" (Ps 104, 1-2).
(S. Jadwiga Stabińska OSB ap, Listy do świętych mnichów i mniszek, fragment z rozdziału pt. List do świętego Andreja Rublowa, O ikonie i o świecie obrazu)

Post scriptum
Według mnie każdy artysta tworząc powinien mieć jakiś kręgosłup moralny. Aby mógł coś dobrego przekazać dalej światu. Wtedy jego twórczość ma sens. Najbardziej niebezpieczny jest samozachwyt tego typu, że wszystko umiem i wszystko mogę. Wtedy artysta podcina sobie skrzydła, bo nie może się rozwijać ponieważ jak twierdzi wszystko już potrafi i nie musi się dokształcać nawet samodzielnie. Ciekawie mówią o tym między innymi święci:

"Wizje, objawienia i wszystko, co w tym rodzaju można pomyśleć, nie są warte jednego aktu pokory."
św. Brat Albert

"Czas już, abyś pozbył się tych pysznych myśli. Jesteś pędzlem w ręku artysty. I niczym więcej.
- Powiedz mi: jaki jest pożytek z pędzla, który utrudnia malarzowi pracę?"
św. Josemaria Escriva

Komentarze